czwartek, 17 września 2015

O tym jak postanowiłam się wychillować.



Z pierwszym konkretnym wpisem czekałam na coś wyjątkowego. I właściwie długo czekać nie musiałam, bo oto wczoraj kurier zadzwonił do mych drzwi z porcją relaksu. Oto wrześniowy Chill Box. 

Zamówiłam go ze względu na obiecywaną maseczkę różaną ze Skin79.

 Ale reszta produktów też wzbudziła we mnie dreszcz emocji. Ideą przewodnią Chill Boxa jest dbanie o nasze ciało i ducha. O ducha ekipa Chill Boxa zadbała dodając książkę Carole Mortimer „Historie filmowe”. Co prawda nie jestem zwolenniczką tego typu powieści, ale kto wie może mnie wciągnie ;). 
Dla ciała  w pudełeczku znalazło się 5 próbek kremów BB Skin79 oraz niewielkie pudełeczko z kremem zawierającym śluz ślimaka. Opakowanie niewielkie, ale wiem że bardzo wydajne, gdyż jedno już posiadam i od 14 dni używam codziennie, a jego jakby w ogóle nie ubywało. 

Następnym produktem jest olejek arganowy z Biotanic. O zaletach tego olejku jest wiele informacji  w internetach, więc nie ma potrzeby żebym się o nim rozpisywała. 

Kolejny produkt w pierwszej chwili wzięłam za truskawkowy jogurt do picia, a to przez buteleczkę, która wygląda jak taka z jogurtem. Na szczęście zanim spróbowałam wypić zawartość, przeczytałam etykietkę ;) i okazuje się, że to co wzięłam za jogurt, to w rzeczywistości jest ekologiczny żel pod prysznic o zapachu truskawki Born To Bio

Dla osłody można znaleźć wegański batonik Aloha- Zmiany Zmiany. Owszem w smaku zły nie jest, ale cena takiego batonika (6.99 według informacji w pudełeczku) trochę odstrasza. 


Ostatnim produktem jest słoiczek do picia. Boom na te słoiczki co prawda już minął, ale nigdy nie szłam za tym co modne i się z niego  cieszę jak dziecko. 
O Chillboxie dowiedziałam się stosunkowo niedawno i aż się chce zakrzyknąć „Gdzie byłyście całe moje życie ?” ;).